22 sierpnia 2012

Magiczny Kraków. Część 2.

Cześć.
Doszły do nas słuchy, że spora część z miliardowej publiczności tej witryny popełniła samobójstwo strzelając sobie z łuku w skroń, tudzież przegryzając swoje własne gardła. Przykro nam. Ale wiemy, czym to było spowodowane. Pewnie zastanawiacie się, czym to było spowodowane. Było to spowodowane tym, że rzesze ludzi, przyzwyczajone do obcowania ze sztuką za pośrednictwem tej witryny, nagle zostały osierocone przez ulubioną witrynę o sztuce. Nie do końca osierocone, bo strona nadal wisiała, ale bez aktualizacji.
Krótko mówiąc potraktowaliśmy brzydko stałych czytelników - mniej więcej tak, jakbyśmy przywiązali psa w lesie do szlabanu, a sami pojechali do Władysławowa na wczasy. Ni stąd, ni zowąd. Śpiącego psa, niczego nie podejrzewającego. Budzi się taki pies potem w tym lesie i pierwsze, co robi, to myśli, że właściciel na pewno wróci, albo idzie się opić i pije, aż właściciel wróci, albo buduje łuk i oddaje fatalny strzał w swoją czaszkę. Przepraszamy wszystkich, którzy przez zaniechania w aktualizowaniu bloga stracili bliskich, albo zwierzęta.
Wszystkiemu winny jest Resort Do Spraw Superrelxu i Leżenia w Łóżku. Niestety musieliśmy się zastosować do rozporządzenia, które narzucało nam bezwzględny zakaz wykonywania obowiązków i czynności męczących, pod groźbą odebrania na prawdę niewyobrażalnych dofinansowań.
Spójrzmy na sprawę z innej strony. Kiedyś Jehowa obrzucił siarką jakieś tam miasto, gdzieś tam i na dodatek je podpalił. Tylko dlatego, że nie spodobało mu się traktowanie mężczyzn przez mężczyzn, mężczyzn przez kobiety, kobiet przez mężczyzn, kobiet przez kobiety i tak dalej i tak dalej... Ponoć zwierzęta też odegrały tam swoją rolę. Może przykład nie za bardzo na miejscu. Ale chodziło o przesiew, o oczyszczenie. Słabi nie znieśli rozłąki ze sztuką - zostali prawdziwi koneserzy.
Dla ostudzenia atmosfery, z radością donosimy, iż materiał był stale, konsekwentnie zbierany i katalogowany, żeby teraz wystrzelić radośnie ze splendorem, jak statki na niebie.

Po burzliwym wstępie przechodzimy do sedna sprawy. Pragniemy stworzyć nowy cykl. Dla wszystkich spragnionych podróży, chcących poszerzyć swoje horyzonty, lub po prostu popatrzyć na Kraków z innej perspektywy. Magiczny Kraków, bo o tej inicjatywie mowa będzie prezentował niesamowite miejsca na planie Grodu Kraka. Jest to pierwszy post w tym cyklu, ale tak na prawdę drugi, albo trzeci, albo nawet piąty, bo przecież podróżowanie po miejskich meandrach pojawiało się tu nie raz. Idea takiego czegoś pojawiła się już kiedyś, ale dopiero teraz uderza na pełnej mocy. Zapraszamy.



Kładka Ojca Bernatka pójdzie na pierwszy ogień.
Kładka  Bernatka jest wspaniałym przykładem mostu łączącego dwa brzegi. Odbywa się to tak, że kładka zaczyna się na jednym brzegu, a kończy na drugim, analogicznie można stwierdzić, że zaczyna się na drugim brzegu, a kończy na pierwszym. Można więc iść, lub jechać rowerem od początku, lub od końca. Jest to bardzo praktyczne, ponieważ nie trzeba dzięki temu pokonywać płynącej pod kładką rzeki wpław, co za tym idzie, ma się suche ubrania, a i na sprzęt elektroniczny ma to pozytywny wpływ. Rzeka, która płynie pod kładką jest zbudowana głównie z wody i kamieni, a nazywa się Wisła. Co do samej kładki zbudowana jest z metalu i z drewna, pod barierkami ma puszczone takie wężyki, ze światełkami, więc jest tam jasno i kolorowo nocą. Młodzież i wymyśliła ponadto, że będzie obciążać konstrukcję kładki kłódkami, które oznaczają wieczną miłość. Świadczą o tym na przykład powyrywane fragmenty drucianej siatki, stanowiącej barierkę oraz sterczące stamtąd druty, które już nie są siatką. No i w ogóle to jest między Kazimierzem, a Podgórzem. Delektujcie się widokami.

Kraków, 21.08.2012
Kraków, 14.07.2012

Kraków, 14.07.2012

Kraków, 14.07.2012

Kraków, 14.07.2012

Kraków, 14.07.2012