29 grudnia 2013

I like turtles.

Analizując ostatnio oś czasu, doszliśmy do wniosku, że umkło nam złożenie życzeń z okazji pana Chrystusa pod choinką.
Pragniemy naprawić ten haniebny błąd. Z okazji tego, że inny pan Chrystus się niedługo urodzi, albo ten sam się urodzi po raz drugi, składamy serdeczne życzenia na wasze ręce. Mowa tu o prawosławnych urodzinach tego pana. A życzymy z tej okazji spełnienia Marzen - żeby każda Marzena na świecie robiła to, co lubi i żeby w tym mięsnym, czy tam gdzie indziej Marzeny pracują, płaca była satysfakcjonująca, a i żeby mogły sobie w wolnych chwilach spędzać czas.
Żeby nie było, że robimy sobie jaja (bo jaja to przecież te drugie święta) i żeby nie dopadła nas jakaś prawosławna bojówka ekstremistyczna, przechodzimy teraz do materiału.
KURTYNA!

Oświęcim, Park, 22.12.2013

Oświęcim, Park, 22.12.2013

Oświęcim, Park, 22.12.2013

Oświęcim, Park, 22.12.2013

Oświęcim, Park, 22.12.2013

29 listopada 2013

k'mą!

[tekst dostępny jedynie w czwartej gęstości]*



*jeśli przeczytałeś, że "tekst dostępny jedynie w czwartej gęstości", z całą pewnością nie jesteś reptilianiem, ale jak Ci bardzo zależy, żeby to przeczytać - skontaktuj się z Krisem Kristoffersonem (tym wiesz - z Konwoju), tylko, że on może nie znać polskiego, więc może się nie udać.

Możesz oglądnąć TEN klip.

Kraków, ul. Na Zjeździe, 30.12.2012

Kraków, ul. Na Zjeździe, 30.12.2012





27 listopada 2013

Sprzężenie Zwrotne. Część Dwudziesta Szósta.

Uprasza się teraz uważać na to, co jest tu napisane.
No bo, proszę państwa, tym razem nie będziemy sobie a muzom szczekać na psy.
Bo, proszę państwa, dziś naszła nas taka refleksja...
Bo podobno istnieją ludzie, którzy wierzą, że ktoś kiedyś uknuł taki system motywacyjny (być może, że to chyba jacyś bodzy zdajsie i to dawno, także ten, albo czy to jest po prostu... jakoś tak...).W każdym razie, ten system mówi, że jak coś tam się robi, to jak się dobrze robi tym, to nam też będzie zrobione dobrze w jakiś tam sposób. Natomiast jak się zrobi źle, to nie ma siły - należy się liczyć z klepami znikąd.
I ci ludzie, co w to wierzą, mniej więcej w myśl takich zasad robią różne rzeczy. Przy okazji należy nadmienić, że według tych ludzi, bardziej się opłaca robić dobre rzeczy, bo tu też się walczy o to, żeby nie zamienić się w którymś momencie w coś chujowego, jak na przykład glizda. No, ale mniejsza z tym, bo to było tylko wprowadzenie.
Refleksja na dziś: jak coś robisz, to to do ciebie wraca. Ci tam powyżej robią dobre rzeczy i dobre rzeczy do nich z kosmosu wracają. Zupełnie, jak a z naszą działalnością - Puszczamy w eter fotki fiutów na murach, dostajemy zdjęcia kutasów z murów całego kosmosu. Zasada działa idealnie.
-  Karma - powiedział tajemniczym głosem ktoś z tłumu czytelników.

-  Dokładnie tak... - odpowiedziała stanowczo osoba pisząca ten tekst - ale w tym tekście nie wprowadzamy dialogów - dodała osoba pisząca ten tekst, wracając do normalnej narracji, a co za tym idzie, przeszła do sedna meritum.


Na potwierdzenie tego, co zostało powiedziane przedstawiamy taką sytuację:
Oto dziś zupełnie ni sąd ni zowąd, z odległych przestrzeni, za pośrednictwem wiadomości e-mail, dotarł do nas komunikat. Z Lublina.
Oto on, zapraszamy.

Witam. Od chwili, w której odnalazłem wasz blog, nie mogłem przeboleć tego, że godnej reprezentacji na nim nie ma moje rodzinne miasto - Lublin.
A przecież Lublin jest równie bogaty w kutachy na murach, co w legendy, Cyganów i bezrobotnych!
Te trzy to tylko wycinek tego, co można tu znaleźć. Kutachy wykonano w okolicach Teatru Andersena (cały Lublin!), przy ulicy Dominikańskiej 1, zapewne rękoma rdzennych mieszkańców Starego Miasta. Ten bez cyferki to huj zaledwie werbalny, lecz nie pozbawiony wyrazu. Dwójkę mój kolega określił jako "lubelską odpowiedź na Lekcję anatomii doktora Tulpa". Ten oznaczony trójeczką jest z nich najzwyklejszy i najbardziej prozaiczny, bo został narysowany na szlabanie.

Mam nadzieję, że nie będzie to ostatnia dostawa zdjęć ode mnie.

Pozdrawiam!

Dziękujemy Panu Patrykowi z Lublina, dzięki któremu, jak nam się wydaje, równowaga hujstwa w kosmosie została póki co obroniona. Można spać spokojnie, bo na całe szczęście te zdjęcia trafiły w dobre ręce.

- Patrykowi, Wdzięczni Rodacy
Lublin, 25.11.2013, BEZ CYFERKI
Lublin, 25.11.2013, 2
Lublin, 25.11.2013, 3



(aplauz)

13 listopada 2013

hulaj dusza - piekła nie ma. nie ma boga - hulajnoga.



Co tu dużo gadać. Nie ma hi hi, nie mówiąc o ha ha.
Dziś na sztywno i poważnie.
Do tego stopnia, że zaleca się włożyć koszul biały, podwiązać fontaź pod szyją, spodnie nienaganne na kant, buciwo natrzeć łojem, a potem wypucować, w garść goździk i bagnet na broń łamane przez but w butonierce.
I jak wychodzisz, to zamknij mieszkanie. I sprawdź, czy wyłączyłeś żelazko, drogi czytelniku. I wróć się jeszcze z klatki i sprawdź, czy zamknąłeś mieszkanie. No.

W tamtym miesiącu mało było stereotypu. Na dobrą sprawę to był najbardziej przymrużony miesiąc, jaki do tej pory dane im było przeżyć. Trwała powściągliwość  - daleko było do bujnej secesji, która co dzień, przed zaśnięciem zaprząta głowę. Było mgliście, choć jasno i ciepło.
Drogi pokrywały jeszcze zdechłe kończyny drzew, zaś dziury wypełniał rdzawy szlam, który rozpływał się szczelinami, po czym znikał.
Codzienności zdarzało się zaburzyć. Nocą czuło się dzień, zaś w dzień, na miejsce, dajmy na to południa, wskakiwała północ i trzymała się gwiezdnymi ząbkami, dopóki nie odgonił jej ostry zapach kawy przedzawałowej. Przy ucieczce północ naciągała kotom ogony, wiązała supły na ptasich gardłach, deptała nowalijki, albo podbierała z lodówek.
Pewne były tylko zastane od lat budynki, w których duszę rysowały kroki stałych bywalców. Czczący świętą trójzmienność robotnicy, siłą wklejeni w ulicę pijacy, ożywieni lunatycy, zwyrodnialcy, zakochani, lub najzwyklej pierdolnięci. Wszyscy gdzieś się szwędali niezależnie od pory. Pierogi już całkiem ostygły.
A tamci, to już w ogóle... Liczyli prześwity asfaltu, pękające, jak włosowate naczynka, pomiędzy łatami. Było do tej pory osiem. Pomiar był bardzo niedokładny. Chodziło o urozmaicenie. Tamci byli z najgorszych. Ze znudzonych.
Pierogi były obudowane zadziwiająco małym kioskiem. Kiosk nigdy nie będzie zbyt szczęśliwym lokum dla punktu gastronomicznego. Kwestia estetyki, klaustrofobii, albo jeszcze czegoś innego. Po prostu nie.
Przykładanie tamtej obudowy pierogów do jakiegokolwiek kryterium mijało się z celem. Takie miejsca widywało się rzadko nawet na dworcach kolejowych. Zdawało się, że nędza i odarte ściany wyssały przestrzeń z tamtego miejsca do tego stopnia, że powierzchnię każdego stolika trzeba było przeciąć na dwa, żeby można było odebrać zamówienie z okienka. Nie wiadomo, co mocniej kopało - ściany, czy kalendarze, które miały maskować ich mankamenty.
Pewien pan, któremu wszystko było jedno, siedział naprzeciwko stolika, na którym ustawiono pierogi. Zarówno pana, jak i jego pierogi można było już wpisać na listę oczekujących na miano stałego wystroju kiosku. Pan jednak zrzekł się kandydatury i odstawiając pusty kufel zaprzepaścił godziny, dni, a może nawet miesiące dekorowania sobą pustego prawie kiosku. Na domiar złego wstał, zapłacił i wyszedł.

+ wersja dla opornych:

Lezą se luzie o jakiejś dzikiej porze, a tam chłop wychodzi z baru mlecznego. Pewno najebany.

Liszki, ul. Krakowska, 31.11.2013

28 października 2013

Cztery piwa na dziesięciu. Zarzygany cały plac.

Tytułujemy ten wpis pankowym fragmentem pankowego tekstu kapeli pankowej. Ale, jak pewnie wszyscy się spodziewają, zupełnie nic to nie ma do rzeczy. No w sumie plac by się zgadzał, ale ani cztery piwa, ani zarzyganie, ani tym bardziej dziesięciu już w ogóle. No ale z tym placem to też przesada, bo przecież to, o czym dziś będziemy pisać nawet się placem nie nazywa, no ale jest, więc tak się nam napisało. Nie ważne.
Mamy zaszczyt napisać dziś państwu o jednym miejscu w mieście Oświęcim, które to miejsce wyróżnia miasto Oświęcim wśród innych miast, mimo kontrowersji. Pewno, kto się lepiej zna na kojarzeniu, ten już wie, o jakim to miejscu mowa. A kto jeszcze nie wymyślił, ten se przeczyta zaraz dalszy ciąg tej publikacji i wszystko stanie się mu jasne niczym góra. Jasna Góra.

Spektakularna inwestycja zaowocowała fantastyczną budowlą na planie miasta. Otóż początkiem lata bieżącego roku, albo w sumie końcem wiosny, jakoś tak w każdym razie po Dniu Dziecka na pewno, w stolicy dawnego Księstwa Oświęcimskiego, można załatwiać potrzeby fizjologiczne w zupełnie nowiutkim szalecie.
Proszę sobie wyobrazić, śpiew ptaszków w środku miasta, automatycznie sterowane drzwi, równie automatyczne dozowanie wody oraz mydła, a nawet całkiem automatyczna suszarka do rąk. I to za jedyne 50 groszy od skorzystania. Dodatkowo użytkownik może dokonać wypróżnienia w jednej kabinie, jeśli jest kobietą, oraz w innej, tuż obok, jeśli jest mężczyzną. No zwyczajnie szał!

Jakby tego było mało, to ma na te sprawy całe piętnaście minut! Serio! Dopiero po kwadransie drzwi się otwierają i to automatycznie! Nawet można wyjść wcześniej, jeśli się chce!
Należy tutaj wspomnieć także o wspaniałym kształcie, jaki projektant nadał tej budowli, otóż jest to... PROSTOPADŁOŚCIAN! Czarny prostopadłościan! Lepiej być nie mogło. Całość, jak donoszą media kosztowała jedyne 480 tysięcy złotych. Spoko, nie?

Teraz w sumie się wyjaśni, dlaczego o tym piszemy.
No bo kiedyś rano, jak wracalimy z jakiegoś miejsca, to zaszlimy do tej toalety i gdy emocje, związane ze wszystkimi tymi udogodnieniami, już opadły, jak po wielkiej bitwie kurz, wychodząc przez zupełnie automatyczne drzwi, przed oczami pojawiło nam się to:

Oświęcim, ul. Klasztorna, 14.09.2013

23 października 2013

Lecimy kurwa tutaj.

Czołem,
bo sprawa jest taka, że nie chciało się nam przebywać ostatnimi czasy w blogosferze (spędzaliśmy trochę czasu z naszymi protektorami na real), co za tym idzie - nic nie było publikowane na witrynie, a jedynie raz za czas wrzucaliśmy jakieś śmiesznostki z jutube na fejzbuka. No. Z resztą pewnie opinia publiczna to skumała, więc nie mamy zamiaru opinii publicznej o tym opowiadać. Był impas. Będzie wypas.
Mamy dla was dziś taki cymesik, który ostatnio wypatrzylimy koło Grzegórzeckiego. Właściwie dwa, ale niewątpliwie, można strzelić, niemal bez szansy na pudło, że te dwa pyrdki wyszły spod jednej ręki.
No dobre, ale dlaczego są to pyty wyjątkowe - pewnie zastanawia się widownia... Otóż prawdopodobnie jest to pierwszy przypadek stritartu, jaki udało nam się objąć naszą działalnością, który jest wykonany techniką, która w gwarze, slangu ludzi z kręgu kultury graffiti, nazywana jest "od szablonu".
Nazywa się tak (ta technika), ponieważ wiąże się z tym, jak jest wykonywany wzór.
Polega to na tym, że należy wyciąć kształty fantazyjne. Najlepiej nożykiem do tapet, bądź skalplem, w tekturze, bądź takiej jakby folii grubej, wiecie, takiej, jak na przykład... no... tego... eee... bo tak, jak bierzesz i kserujesz książkę, a potem pan w punkcie ksero się pyta, czy bindować, a ty mówisz, że tak, to na tyle tej kserówki masz taką tekturkę, a z przodu masz takie przezroczyste, nie? No to to. To przezroczyste. Albo klisza rentgenowska jest też cool, natomiast brystol jest chujowy, bo przemaka. I potem idziesz i maziasz szprajem po tym, ale trzeba dobrze przycisnąć do powierzchni tą wycinankę, bo łacno można zjebać działanie. Należy również uważać, żeby się nie pobrudzić, bo grozi to byciem brudnym. Jasne? Jasne, że jasne.

Kraków, ul. Rzeźnicza, 15.10.2013

Kraków, ul. Rzeźnicza, 15.10.2013

17 września 2013

Niebo gwieździste nade mną, we mnie same ostre Kanty.

Dobry,
leniwie inaugurujemy wrzesień po intensywnych wakacjach. Nie chce się nam pisać więcej niczego poza tym, że była penisoręka poducha elektryczna już, teraz mamy zaszczyt przedstawić penisoramienną gwiazdę (prawdopodobnie białą).

Kraków, ul. Na Szaniec, 06.09.2013

29 sierpnia 2013

Sprzężenie Zwrotne. Część Dwudziesta Piąta.

Po serii hucznych bankietów oraz przyjęć wracamy tak efektownie, że nikt nie powie, że spuszczamy z tonu. Spuszczamy jednak tony dobrych zdjęć. Prosto na Wasze oczy.
Sprawa jest taka, że jakoś tak się składa ostatnio, że cały czas dalej coś dostajemy. Trochę nas to zawstydza, bo jeszcze nie potrafimy sobie radzić ze sławą, jak przyszło co do czego. Miejmy nadzieję, że nie skończymy z tego powodu jak Kevin sam w domu, jak urósł i przestał być uroczy. Kurwa, nawet w akceptację tego, co się tu publikuje nie możemy uwierzyć, ale nic to - w końcu Wasza sprawa, co czytacie... Poza tym chyba powinniśmy się cieszyć, póki mamy z czego, bo już niebawem przyjebie deszczem, wiatrem, potem śniegiem i ludziom nie będzie się chciało wychodzić po zdjęcia, a nawet, jeśli już ktoś się zapędzi poza mieszkanie, to przecież nie będzie marznąć w dłonie, żeby wyjąć komórkowca i ustrzelić fotkę. Wychodzimy z założenia, że lato wasze, pozostała część roku nasza. Tak se tłumaczymy.

Jest tak, że ostatnio otrzymaliśmy duuużo materiału od Karoliny. Są to bardzo prawilne przykłady hujni w mieście Krakowie. Strzelane, jak należy telefonem. Fajne jest to, że są w dużej mierze z terenów, na które nie mamy po co łazić, więc tam nie łazimy, co za tym idzie - nie mamy z tamtych terenów zdjęć, bo tam nie łazimy. Dokumentacja więc ma wysoką wartość.
Pani autorce gratulujemy konsekwencji, wytrwałości oraz fantastycznego zmysłu fotograficznego. Ślemy przy tym wyrazy wdzięczności i szacunku. Dziękujemy.
Zapraszamy do podziwiania.

P.S.
Tak se pomyśleliśmy ostatnio, że wystrzałowo by było, jakbyście pisali jakieś zabawne historyjki, odkrywcze przemyślenia, czy coś tam (najbardziej zależy nam właśnie na coś tam, żeby nie było), jako uzupełnienie materiału - bieremy wszystko, jak Reksio szyneczkę - zero cenzury. Pomyślcie o tym.


Kraków, Chmiela, 10.04.2013

Kraków, Bronowice Małe, 10.06.2013

Kraków, Bronowice Małe, 10.06.2013

Kraków, Czarnowiejska, 16.06.2013

Kraków, Kawiory, 03.07.2013

Kraków, Darwina, 12.07.2013

Kraków, Bulwary 14.07.2013

Kraków, okolice House Of Beer, 14.07.2013

Kraków, Lea, 31.07.2013

Kraków, klub Awaria, 01.08.2013

Kraków, Wadów, 13.08.2013

Kraków, okolice ul. Okulickiego, 21.08.2013

Kraków, os. Akademickie, 21.08.2013

Kraków, os. Akademickie, 21.08.2013

21 sierpnia 2013

Prowadzimy se bloga, prowadzimy, prowadzimy... WTEM!

Halo wóz, halo wóz - czy mnię słychać? Słychać. OK
Dym!
Sztuczne Ognie!
Muzyka! (KLIK)
Światła!




i...



AKCJA!

Dzień Dobry Państwu!
Piszemy dziś na żywo z Dorocznej Gali Inicjatyw Niepotrzebnych. To właśnie tutaj odbywa się nasz benefis. A okazja jest godna, gdyż, proszę Państwa, post, który właśnie jest czytany jest SETNYM postem. Sto razy już dzięki nam spłynął na Was zaszczyt obcowania ze sztuką. Bywało lepiej, bywało gorzej, ale wiadomo - raz na wozie, raz w nawozie. Nie mamy zamiaru opowiadać, jak ciężko było nam zbudować hujowe imperium (chociaż lekko nie było - ale nikt nie mówił, że będzie lekko).
Łzy cisną się nam na oczy, więc żeby brokat nam nie spłynął z twarzy pragniemy w tym miejscu podziękować naszym rodzicom, za geniusz, który mógł się zagnieździć w naszych, spłodzonych przez nich ciałach - bez was by nas tu nie było.
Ale, ale, ale... Przede wszystkim chcieliśmy podziękować Wam - anonimowi oglądacze i aktywnie komentujący (to drugie do dwóch osób kierowane, gdyż komentarzy opublikowano u nas 23 - znów jak Jordan).
Drodzy Czytelnicy - trzeci rok nam mija, wyświetlenia naszej witryny można podawać w tysiącach (co prawda dwa z lekkim hakiem wystarczą - ale to i tak chwyta za gardło).
Ponadto tu i teraz, w świetle jupiterów, przy błysku fleszy i w ogóle tu na tej sali, pragniemy wyrazić naszą wdzięczność dla wszystkich darczyńców, którzy zechcieli nas wesprzeć w całej historii naszej. Dziękujemy więc (w kolejności chronologicznej):

- Pani Agacie: za fantastyczne focie z Lublany (które do tej pory są jedynym przykładem niekrajowego hujostwa w naszej kolekcji),
- O.: za... no Państwo wybaczą, tyle tego było... za zdjęcia ze wsi, z miasta, za zdjęcia generalnie (chyba najczęściej sprzęgająca osoba, no ale nic dziwnego - mieszka za ścianą),
- DeV'owi: za kilkukrotne sprzęgnięcie ze splendorem, które, nie wiedzieć czemu, zdarzało się zawsze, kiedy nie było o czym pisać,
- Kuzynowi Johnnemu: za przyczajoną czujność i głównie za fotkę z Pałacu Kultury,
- Filipkowi: za promowanie idei, niejednokrotnie fantastyczne fotki ze Śląska i Torunia,
- Anonimowemu kumplowi Filipa: za fotkę z Katowic,
- TW Glassowi: za okres w którym chciało mu się chcieć i łaził po stolicy dokumentując,
- Kuzynce Agacie: za materiał który był blisko bycia drugim internacjonalnym hujostwem (bo był zrobiony blisko granicy)
- blogowi rucham cie miasto moje: za wypożyczenie prac, za wsparcie, za ciepłe słowa i przede wszystkim za działalność!,
- Zgrozie: za materiał Sieniawy o wymowie antypolicyjnej,
- Panu Dominikowi: za materiał z Łodzi,
- Grzegorzowi oraz Ewie: za dwa niepowiązane ze sobą podejścia do jednego okazu, które otrzymaliśmy, jako dwa niezależne meldunki będące urodzinowymi prezentami dla wodza,
- Pani Karoli: za pozwolenie na publikację bezczelnie skradzionego materiału,
- Maksowi: za rękę na pulsie, oraz załatwienie formalności związanych z wyżej wymienioną sytuacją,
- Karolinie siostrze: za mocny doping, za lajkowanie oraz za focie z Ingardena (aha - Karolina jest siostrą, ale nie zakonną, bo pojawiły się wątpliwości ponoć),
- blogowi post-anin: za fantastyczną dokumentację stołecznej hujni.

A teraz kieliszki w dłonie i odśpiwamy: Bo tutaj jest jak jest - po prostu, po czym zapraszamy na dansing, ale, jako że promujemy ideały DIY - kieliszki i zawartość we własnym zakresie. Dansing też.

W ramach rozgrzebywania historii publikujemy najstarszą, niepublikowaną dotąd fotkę, jaką znaleźliśmy w archiwum.

Kraków, ul. Ciemna, 27.08.2011

17 sierpnia 2013

Sprzężenie Zwrotne. Część Dwudziesta Czwarta.

Siemanko, witam Was w naszej hujni!
Powitanie, jakby ktoś nie skumał, błyskotliwie nawiązuje do jednego typka ze internetu, a tym samym pokazuje, że jesteśmy na czasie, kumamy czaczę, czaimy bazę, czyli ogólnie, że występuje kontakt z rzeczywistością czasem.
Mamy zaszczyt pokazać światu fotki, które spłynęły pewnego wieczora wprost do naszej skrzyneczki mejlowej, a spłynęły z Warszawy.

Proszę nam wybaczyć, ale musimy napisać parę słów o Warszawie, jako, że reprezentujemy Małopolskę. Otóż: Warszawa, stolica Rzeczypospolitej Polskiej i miasto wojewódzkie nad Wisłą, na Równinie Warszawskiej, w Kotlinie Warszawskiej i na Równinie Wołomińskiej. 1615 tys. mieszkańców (2001). Największe miasto Polski, ważny ośrodek naukowy, kulturalny, polityczny i gospodarczy kraju. Siedziba parlamentu, prezydenta i władz centralnych. 16 uczelni wyższych (w tym Uniwersytet Warszawski), PAN i wiele instytutów resortowych. Liczne biblioteki, redakcje czasopism naukowych i kulturalnych. Opera Teatr Wielki, operetka, Filharmonia Narodowa, 20 teatrów dramatycznych, 4 teatry lalek. Centralny ośrodek Polskiego Radia i Telewizji. Wytwórnie filmów dokumentalnych i telewizyjnych. To tyle. 

Materiał, który dziś publikujemy przesłał nam pan reprezentujący witrynę post-anin, na której możecie obczaić dziwne rzeczy. I fajnie! Bardzo fajnie.

Focie były podparte były meldunkiem, który tradycyjnie, wbrew tajemnicy korespondencji, upubliczniamy:

fiuty bardziej mi leżą, odkąd odkryłem wasz blog.
żałuje, że nie mam już gimnazjalnego zeszytu w którym kolega narysował huja, na wewnętrznej okładce, na 2 strony.
uważam, że w naszych czasach, potrzeba nam żarliwych modlitw do Priama, co odbywa się np właśnie poprzez malunki członka.
dziękuję.
Nie, nie, nie, kolego... To my dziękujemy. Od wczoraj salutujemy robiąc groźne miny, by wyrazić naszą wdzięczność!
A Wy, drogie czytelniki. Achtung! Transformacja! Stajecie się widzami i podziwiacie prace!

PS.
Tera już na prawdę nie mamy nic z zewnątrz.

Warszawa, 12.22.2012, ul. Ogrodowa

Warszawa, 28.05.2013 Koło - Park Leśny

Warszawa, 03.06.2013, al. Solidarności

Warszawa, 16.07.2013, Międzylesie

Warszawa, 16.07.2013, Międzylesie

Warszawa, 25.07.2013, Jazdów (tereny zielone za sejmem)

Warszawa, 03.08.2013, Anin, osiedle IBJ

14 sierpnia 2013

Sprzężenie Zwrotne. Część Dwudziesta Trzecia.

E!!!
Mamy przyjemność po raz kolejny sprzęgnąć zwrotnie. Niczym Jordan, ten post ma numerek 23 (ale to było zanim został bejzbolistą, bo potem grał z 45, ale za to już nie fruwał, ale potem w sumie już znowu z 23 - jak zwykle pozostaje więc kwestia "kto pokryje Jordana").
Dobre, a teraz o co dzisiaj chodzi. Dostaliśmy fotki z Katowic od kolegi Wojciecha. Kolega dał nam wolną rękę, jak chodzi o pierdolenie wstępne, więc wykorzystamy to miejsce na relację z naszego ostatniego pobytu w Katowicach. Zapraszamy.

Ostukawszy się ze podróży zwidem kreślonej, stopy postawilim na Śląsku. Należało teraz odszukać resztę biesiadników, a jeden z nich w piwnicy siedział, co rychło wykorzystaliśmy, żeby się ochłodzić, po czym ruszyliśmy na zaplanowane miejsce.
Po zakupie kaszkietu oraz trunków rozmaitych, oczom naszym ukazały się kolumny ludzi, co nie zwiastowało absolutnie niczego dobrego. Decyzja zapadła. Należało wypić piwo.
Wiedzieliśmy, że jak ustawimy się w tym jelitku, to gówno z tego będzie, a jak czas pokazał, to wręcz prawie do dupyśmy trafili, bo jakieś tam ustalenia trwały aż trzy godziny. No ale udało się.
Jak na mężczyzn przytało, postawiliśmy domek, pomijając przy tym pierdoły związane z synami i drzewami, a następnie ruszyliśmy się bęcwalić z premedytacją.
Dotrwaliśmy do końca dnia, ale jak na scenie był ten śmieszny, łysy oraz obły pan w za małej koszulce, to gąbki już nas prawie wsiąknęły, na szczęście z odsieczą przybył bigos.
Powróciliśmy do domku, chociaż była to podróż pełna trwóg oraz różnych tam takich. Otóż nasza załoga dość się podzieliła, jeden poszedł się, za przeproszeniem, wylać, inny prosto na spoczynek i tak dalej.
Zamęt wprowadziła rozmowa telefoniczna, z której wynikało, że ktoś, pod naszą nieobecność, nas odwiedził i dobrodusznie zaopiekował się naszymi rzeczami. Czas jednak pokazał, że na szczęście była to nieprawda - jedynie jeden z naszych ludzi - w leciutkim amoku - zaszedł był do cudzego mieszkania i podniósł larum. Przynajmniej z czkawki się wyleczył.
No. Słońce nie pozwoliło nam spać do tych godzin, do których byśmy sobie wymarzyli, więc decyzja zapadła - ruszamy na żer, żeby się nażreć, a przy okazji ożreć się nieco. Oraz umyć.
Tutaj spotkała nas niemiła niespodzianka - kolejne jelitko ustawione wzdłuż szaletów, a ujście mające pod prysznicem. Skubane realia - pomyśleliśmy. Nauczenie latami doświadczeń postanowiliśmy ominąć jelitko i udać się do marketu budowlanego. Jednak tutaj spotkała nas kolejna niemiła niespodzianka - stał tam pan, który powiedział, że nie wejdziemy do punktu sanitarnego, gdyż jest on wyłącznie dla klientów. No to już koniec.
Na szczęście resztką sił wpadliśmy na pomysł, z westernu wzięty, żeby zaaranżować prysznic przy użyciu konewki. Zakupy udane. Kąpiel ostatecznie odbyła się jeszcze bardziej westernowo, bo wykorzystano w tym celu jezioro. Oprócz tego zapłaciliśmy przelewem za upływ czasu, po czym udaliśmy się na biesiadę.
Prawdziwą rewolucją tego dnia było odkrycie, że poza ogólnodostępnym szynkiem (do którego dało się odczuć wstręt, z racji skojarzeń z moczem, które budziło serwowane tam piwo opakowane w papier) można skorzystać z pobliskiego, mocno ocienionego miejsca, zaopatrzonego w puszki i butelki. Zabawa była przednia. Do późnej nocy.
Trzeci dzień początkowo upływał pod znakiem wcześniej wypracowanego schematu - żer, jezioro (chociaż tego dnia wykorzystano konewkę i spisała się na medal), potem zacienione miejsce z puszkami i wio na festyn, tyle że miało miejsce wiele fantastycznych spotkań towarzyskich, spośród których należy wyróżnić to zwieńczone rozgrywkami piłkarskimi, które otwarły załogę na wiele nowych twarzy.
Trzeba również zasygnalizować późnonocną niemożność do działania spowodowaną już prawdopodobnie wszystkim - sprowadziło się to do utrudnień przy próbie rozłożenia leżaka podczas seansu, tyle że o tym mieliśmy już nigdy nie rozmawiać.

A teraz zdjęcia od Wojtka. Dzięki, Wojtku.

Katowice, ul. Bankowa, 16.07.2013

Dodaj napisKatowice, ul. Bankowa, 16.07.2013

12 sierpnia 2013

Sprzężenie Zwrotne. Część Dwudziesta Druga.

Dobre.
Plan był taki, żeby zacząć zrzucać się z kilogramów hujstwa, które zalegają w archiwumie, ale nie dało rady, gdyż wychodzi, jak wiele wiernych internautów jest nam wiernych. Wygląda na to, że całe lato przeznaczone zostanie na publikowanie cudzych fotek. Co rzecz jasna nas cieszy, jak seria z pepeszy, bo to był zamysł pierwotny tej witryny.
Dziś pragniemy przekazać Wam spektakularne znalezisko, znalezione niemniej spektakularnie w odmętach internetu,w jednym z kanałów, za pośrednictwem których można nam wysyłać materiały. Fotka jest z marca, a publikujemy ją, ponieważ się zawieruszyła i została znaleziona dziś, bo dostaliśmy ją w prywatnej wiadomości na prywatnym koncie, na portalu społecznościowym i to właśnie spowodowało, że się zawieruszyła. To tyle w kwestii Trudnych Spraw - przejdźmy do meritum sedna istoty rzeczy.
Zdjęcie zostało wykonane przez panią Siostrę Karolinę, w czasie, kiedy ulice przykryte były śniegiem i w ogóle było zimno.
Miejsce, w którym zostało wykonane przywołuje niejednemu pewno wiele wspomnień. Także załodze naszej przywołuje. Otóż ten słup stoi przed budynkiem, gdzie przed laty uczęszczano na cotygodniowe zajęcia z Wychowania Fizycznego, które zaowocowały tym, że nikt nie jest w żaden sposób wychowany, a i fizyczność nie ta w dalszym ciągu, no ale nic to - nie ma co roztrząsać. Warto wspomnieć pana kołcza, odzianego w dres (który swoją drogą w sposób idealny ukazywał sens pojęcia "oczy ważki"). Pan kołcz czasem zwracał się do uczestników zajęć per: "filozof - srozof", przez co śmiano się nawet kilka razy.

A teraz cudownie odszukana fotka autorstwa Karoliny:

Kraków, ul. Ingardena, 18.03.2013

08 sierpnia 2013

Są Huje We Wsi. Odcinek Czwarty.

Czołem.
Jest właśnie trzydzieści osiem stopni w cieniu na polu. Każdy, chyba wie, co to znaczy. Jest przejebane. No.
Wróciliśmy z powrotem nazad z wyjazdu i lekko cofamy się do tyłu w czasie, żeby opublikować materiał z Bielan.
Raper rapował, że "remiza sołtys giees skóra kajdan szelest" - tak się przypomniało, ponieważ okaz dzisiejszy widnieje na sklepie GS, opodal siedziby sołtysa. Co tu jeszcze powiedzieć? Może istotne jest to, że ten fiut widnieje w miejscu, w którym wielokrotnie pito oranżadę marki Lagena. Jest to obok krzypopy naprzeciwko remizy i w ogóle tak jak się zejdzie na dół po schodkach. Tyle słowem wstępu. Teraz oglądnijcie kredową pytę na sklepie "dużym" w Bielanach. Jest to fajniutka, acz chyba ulotna świeżynka.

Bielany, plac Św. Macieja Apostoła, 30.07.2013

30 lipca 2013

Sprzężenie Zwrotne. Część Dwudziesta Pierwsza.

SŁOWO.

Generalnie kończymy lipiec. Ten lipiec był Wasz, kochane czytelniki. Wrzucamy dwie ostatnie fotki nadesłane przez dobre dusze. Nie mamy wincyj materiału z cyklu Sprzężenie Zwrotne. Mamy dużo materiałów do innych cyklów, materiałów własnych. Wywietrzylimy magazyn z obcych prac.
Wraz z nastaniem sierpnia wracamy do starej formuły, czyli byle co, byle kiedy, byle jak.
No to teraz o fotkach: pierwszą nadesłał kuzyn Johnny, drugą kolega Maks. Obie łączy to, że zrobiono je w Oświęcimiu oraz to, że dziękujemy za nie autorom.

Warto zaznaczyć, że na początku było słowo.
A TERAZ!
Taki huj:

Oświęcim, Stare Stawy, 24.05.2013

i taki też:
Oświęcim, Mały Rynek,11.07.2013

24 lipca 2013

Sprzężenie Zwrotne. Część Dwudziesta.

No to sprawy mają się tak, że jest jubileusz. Bo dwudziesty raz publikujemy materiały nadesłane.
W związku z tym będziemy tutaj mieli nie lada gratkę, bo w sumie mamy dużo materiału od jednego ziomka, któren to już, kurdens, sprzęgnął nam zwrotnie w tym lipcu, ale kurdens, jak zerknęliśmy w archiwum, to zupełnie nie mamy pomysłu, na podzielenie jakoś jego materiału, więc - wrzucimy dużo zdjęć z różnych czasów, żeby po pierwsze zrobić se porządek, po drugie, żeby nie było, że mamy w poważaniu litry potu wylane przy zdobywaniu przez ziomka materiału, po trzecie nie mamy innego pomysłu, a po czwarte - będzie wyglądało, że jest jakiś splendor i w ogóle, że niby świętujemy.
Dobra, nie pierdolimy się już w tańcu - publikujemy fotki. Autor O. (tym razem municypalna sceneria).

PYK!

Kraków, Kolsenter, 16.07.2012

Kraków, Bagry, 06.08.2012

Kraków, Rzemieślnicza, 19.09.2012

Kraków, Wapienna, 10.09.2012

Kraków, Wapienna, 10.09.2012

Bielsko - Biała, 02.05.2013

Kraków, Bagry, 06.08.2012

Bielsko - Biała, Szyndzielnia, 02.05.2013

Kraków, Prosta, 06.08.2012

Kraków, Prosta, 06.08.2012

Kraków, Wielopole, 20.07.2012

Kraków, koło Mostu Powstańców Śląskich, 22.04.2012

Kraków, Podgórska, 09.05.2012

Kraków, ???, 02.08.2012

Kraków, Korona, 06.12.2012