18 lipca 2015

udręki samotności gitowskie zabawy albo konik bujany z kiecką pierwszej baby

Dzień dobry.
Panuje ogólny chaos. Nikt nie katalogował zdjęć. Opieramy się na wątpliwej jakości wspomnieniach. Nie pamiętamy nazw ulic, kurwa, czasem nawet miasta się mieszają.
Otóż, proszę państwa, pewno państwo zauważyło, że posypała się ostatnio struktura, którą żeśmy tworzyli przez ostatnie lata. To znaczy na pewno państwo nie zauważyło, ponieważ przecież nikt tego tu nie czyta, co się tu pisze.
To w żaden sposób nie jest zarzut do nikogo. A jeśli ktoś to czyta to na pewno nie jest zarzut do niego. Bo to czyta. Wiadomo, o co chodzi.
Gdzieś po pierwszym roku działalności doszło do nas, że jednak blog z wizerunkami fiutów z murów nie przyniesie nam korzyści majątkowych. Że pomysł, jakkolwiek innowacyjny, nie będzie rewolucją na miarę portalu społecznościowego facebook.
No była konspira. Fakt. Bawilimy się w wywiad. Ale o chuja potłuc taka zabawa.  To już lepiej było se na szyi powiesić kiełbasę. Psy by się przynajmniej z nami bawiły. Obecnie znudziło się nam to już. Nie będzie konspiry. Ale nie będzie także ckliwego popierdywania o odczuciach i refleksjach. Trudnym bowiem doświadczeniem był moment, w którym osoba wynurzająca uświadomiła sobie iż wynurza się na witrynie poświęconej fiutom właśnie. Niby, że my, że dalej liczba mnoga, ale już jakby nie ta sama narracja. No. Ta bezosobowość męczyła.
Dziś następuje przełom.
Dekonspiracja.
Od dziś to będę pisał ja. I ja. I ja też. Dobre, no to my się poznali, mamy nadzieję na wyższe zaufanie społeczne, większy odzew. Bo sprawa nadal wielka. Sztuka, dokumentacja sztuki i analiza rzeczywistości przez pryzmat sztuki.
Dobre znamy się. No to w takim razie nie mamy wam nic do powiedzenia na dziś. Żegnamy państwa tradycyjnie fotografiami. Nietradycyjne jest to, że wpierdalamy wam tukej zdjęcia bez ładu i składu. Takie, co nie można ich jakoś pod jakąś konkretniejszą opowieść podpisać. Bo na przykład dany cykl składa się z jednej sztuki. I chcąc pisać coś do każdego cyklu, prędzej, czy później byśmy się zesrali. Wiadomo. A przecież zapomnielimy, że to właśnie wizualia grają tu rolę kluczową. Będzie tera dużo zdjęć. Pod wpisami. Dopóki nie wykorzystamy całego zapasu. A jak wykorzystamy cały, to już będzie dużo nowego.

I pomyśleć, że z początku chcieliśmy pisać o tym, że jak przechadzalimy się opodal garażu, z wypadniętym dyskiem (z kręgosłupa ten dysk wypadnięty - nie z garażu), to spod takiej betonowej płyty pod winogronem wyleciała chmara latających mrówek... Niezbadane są wyroki jednak...

Zdjęć garść!
Kraków (?), ???, 02.06.2015
Katowice, ??? - ale taki tunel, 14.05.2014

Bystra, taki ośrodek, gdzie była konferencja, 30.05.2015

Bielsko - Biała, ???, 31.05.2015
Bielsko - Biała, Podcienia, 31.05.2015

Kraków, Gołaśka, 01.06.2015
Kraków, Gołaśka, 01.06.2015
 
Kraków, Gołaśka, 01.06.2015
Kraków, Meiselsa, 13.07.2015
Kraków, Chopina, 13.07.2015

Kęty, Sienkiewicza, 19.06.2015

Kraków, Św. Krzyża - House Of Beer, 11.06.2015

Kraków, Łobzowska, 09.06.2016

Kraków, Plac Szczepański, 06.06
Kraków, Senatorska, 13.07.2015

11 lipca 2015

Zmienność zdarzeń i przypadki, teraźniejszość - czubek szpilki.

Ten wpis ma numer 123. 1+2=3 i tak dalej... Mówi to państwu coś?
Przez długi czas przyświecała nam taka jedna ideja. Wiecie, żeby pisać dużo, ale w maksymalnej ilości tekstu, chcielimy zawierać minimum treści. Pisać głupio. Zera semantyczne sadzić raz po raz.
Zauważyliśmy jednak, że w ostatnim czasie, niebezpiecznie zaczęlimy się zbliżać do czegoś, co można by, kurwa, podciągnąć pod literaturę. Piękną, niepiękną - inna sprawa, ale literaturę. W każdym razie opisującą. To smutne, że do tego doszło. Że nie udźwignęlimy brzemienia, jakie na nasze barki zrzucała nieskrępowana niczym głupota. Ryzykowny zwrot od prób reanimacji dadaizmów do opisywania rzeczywistości taką, jaką widzimy zaowocował kryzysem wartości.
Kryzys wartości wymusił na nas próbę wyjaśnienia prób opisu. Stawiania pytań o sens. Wynikiem tego była refleksja na temat. Kto wie, czy właśnie czyściutki bełkot jest właśnie wypierany przez bełkot pseudointelektualny. Co w pewien sposób otwierałoby zupełnie nowy rozdział w naszym bełkocie. W sumie to już nie wiadomo, czy to dobrze, czy źle.

Refleksja.
Rzeczy dzieją się bez żadnej konkretnej przyczyny. Przy czym nie prawdą jest, że nic nie ma sensu. Wprost przeciwnie. Sensu nie ma wszystko. Mówiąc o niczym manipulujemy pustką. Sens musi odnosić się do czegoś. Brak sensu podobnie. Nie istnieje reguła kierująca zdarzeniami.
Próba opisania rzeczywistości jest więc dobrowolnym łykaniem trucizny. Mamieniem się wizją oswajania wszechobecnego chaosu. Tworzeniem projekcji własnej prawdy, która zdaje się być próbą narzucania swojej wizji innym. Przypomina zabawę polegającą na łączeniu kropek w celu otrzymania rysunku. Problem polega na tym, że jak stwierdzono powyżej, łamigłówka jest z założenia niekompletna, pozbawiona numeracji, co za tym idzie, dwie różne osoby patrząc na to samo zadanie powinny otrzymywać zupełnie inne rezultaty. Najczęściej jednak tak się nie dzieje, ponieważ bardzo ochoczo korzystamy z cudzych definicji, ze sposobu patrzenia na świat zupełnie obcych osób.
Posługiwanie się cudzą refleksją prowadzi jedynie do powolnego mordowania własnej autonomii umysłowej. Daje w prawdzie poczucie bezpieczeństwa - iluzję ramy, w obszarze, której się poruszamy, złudzenie numeracji, schematu, który umożliwia nam połączenie kropek, efektem którego miałby być cudzy rysunek.
Tak więc każdy przejaw twórczości zawierający sens obudowany słowami, trafiając w nasze ręce, tworzy ryzyko znalezienia się w obszarze rażenia chęci oddziaływania autora.
Nie istnieje, w związku z tym, prywatna prawda. Wszystko, co myślimy, mówimy, jest sumą tego, co żeśmy wchłonęli. Nikt nie posiada monopolu na prawdę. Świadczą o tym kontrowersje, spory, brak porozumienia.
Bezrefleksyjne trzymanie się własnego zdania jest jedynie konformizmem. Zamknięciem.
Dopiero w momencie konfrontacji dwóch rozbieżnych wizji, można uświadomić sobie swoją odrębność. Należy kwestionować. Wszystko. Wszystkich. Siebie.

Potem pisalimy o tym, że warto rozmawiać, ale to już wiemy dzięki panu Janu Pospieszalski.


Dobre. Teraz czas na wspomnienia.
Od początku lipca siedzielimy w polsk... niemieckim obozie koncentracyjnym. Coś tam było do roboty. Nie ważne. W każdym razie siedzielimy se głównie na łączce i na tejże łącze patrzyli na ludzi. Jak jedzą. Dotykają się. Denerwują. Grają w ludzkie gry. I pozują do zdjęć. Ogólnie to nie chcemy robić podśmiechujek z holokaustu. Ale pobyt na KaElu zaowocował licznymi kacami, licznymi debatami do rana, częstym niedożywieniem, spadkiem wagi naszych ciał, poparzeniami skór naszych, a to od słońca. Na pytanie która godzina? odpowiadamy już zupełnie bezrefleksyjnie wpół do komina. Jakkolwiek głupio to zabrzmi - było ekstra.



Oświęcim, parking przy Muzeum Auschwitz, 09.07.2015
Trasa Oświęcim - Rajsko, 08.07.2016

Rajsko, 04.07.2015