11 lipca 2015

Zmienność zdarzeń i przypadki, teraźniejszość - czubek szpilki.

Ten wpis ma numer 123. 1+2=3 i tak dalej... Mówi to państwu coś?
Przez długi czas przyświecała nam taka jedna ideja. Wiecie, żeby pisać dużo, ale w maksymalnej ilości tekstu, chcielimy zawierać minimum treści. Pisać głupio. Zera semantyczne sadzić raz po raz.
Zauważyliśmy jednak, że w ostatnim czasie, niebezpiecznie zaczęlimy się zbliżać do czegoś, co można by, kurwa, podciągnąć pod literaturę. Piękną, niepiękną - inna sprawa, ale literaturę. W każdym razie opisującą. To smutne, że do tego doszło. Że nie udźwignęlimy brzemienia, jakie na nasze barki zrzucała nieskrępowana niczym głupota. Ryzykowny zwrot od prób reanimacji dadaizmów do opisywania rzeczywistości taką, jaką widzimy zaowocował kryzysem wartości.
Kryzys wartości wymusił na nas próbę wyjaśnienia prób opisu. Stawiania pytań o sens. Wynikiem tego była refleksja na temat. Kto wie, czy właśnie czyściutki bełkot jest właśnie wypierany przez bełkot pseudointelektualny. Co w pewien sposób otwierałoby zupełnie nowy rozdział w naszym bełkocie. W sumie to już nie wiadomo, czy to dobrze, czy źle.

Refleksja.
Rzeczy dzieją się bez żadnej konkretnej przyczyny. Przy czym nie prawdą jest, że nic nie ma sensu. Wprost przeciwnie. Sensu nie ma wszystko. Mówiąc o niczym manipulujemy pustką. Sens musi odnosić się do czegoś. Brak sensu podobnie. Nie istnieje reguła kierująca zdarzeniami.
Próba opisania rzeczywistości jest więc dobrowolnym łykaniem trucizny. Mamieniem się wizją oswajania wszechobecnego chaosu. Tworzeniem projekcji własnej prawdy, która zdaje się być próbą narzucania swojej wizji innym. Przypomina zabawę polegającą na łączeniu kropek w celu otrzymania rysunku. Problem polega na tym, że jak stwierdzono powyżej, łamigłówka jest z założenia niekompletna, pozbawiona numeracji, co za tym idzie, dwie różne osoby patrząc na to samo zadanie powinny otrzymywać zupełnie inne rezultaty. Najczęściej jednak tak się nie dzieje, ponieważ bardzo ochoczo korzystamy z cudzych definicji, ze sposobu patrzenia na świat zupełnie obcych osób.
Posługiwanie się cudzą refleksją prowadzi jedynie do powolnego mordowania własnej autonomii umysłowej. Daje w prawdzie poczucie bezpieczeństwa - iluzję ramy, w obszarze, której się poruszamy, złudzenie numeracji, schematu, który umożliwia nam połączenie kropek, efektem którego miałby być cudzy rysunek.
Tak więc każdy przejaw twórczości zawierający sens obudowany słowami, trafiając w nasze ręce, tworzy ryzyko znalezienia się w obszarze rażenia chęci oddziaływania autora.
Nie istnieje, w związku z tym, prywatna prawda. Wszystko, co myślimy, mówimy, jest sumą tego, co żeśmy wchłonęli. Nikt nie posiada monopolu na prawdę. Świadczą o tym kontrowersje, spory, brak porozumienia.
Bezrefleksyjne trzymanie się własnego zdania jest jedynie konformizmem. Zamknięciem.
Dopiero w momencie konfrontacji dwóch rozbieżnych wizji, można uświadomić sobie swoją odrębność. Należy kwestionować. Wszystko. Wszystkich. Siebie.

Potem pisalimy o tym, że warto rozmawiać, ale to już wiemy dzięki panu Janu Pospieszalski.


Dobre. Teraz czas na wspomnienia.
Od początku lipca siedzielimy w polsk... niemieckim obozie koncentracyjnym. Coś tam było do roboty. Nie ważne. W każdym razie siedzielimy se głównie na łączce i na tejże łącze patrzyli na ludzi. Jak jedzą. Dotykają się. Denerwują. Grają w ludzkie gry. I pozują do zdjęć. Ogólnie to nie chcemy robić podśmiechujek z holokaustu. Ale pobyt na KaElu zaowocował licznymi kacami, licznymi debatami do rana, częstym niedożywieniem, spadkiem wagi naszych ciał, poparzeniami skór naszych, a to od słońca. Na pytanie która godzina? odpowiadamy już zupełnie bezrefleksyjnie wpół do komina. Jakkolwiek głupio to zabrzmi - było ekstra.



Oświęcim, parking przy Muzeum Auschwitz, 09.07.2015
Trasa Oświęcim - Rajsko, 08.07.2016

Rajsko, 04.07.2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz