14 sierpnia 2013

Sprzężenie Zwrotne. Część Dwudziesta Trzecia.

E!!!
Mamy przyjemność po raz kolejny sprzęgnąć zwrotnie. Niczym Jordan, ten post ma numerek 23 (ale to było zanim został bejzbolistą, bo potem grał z 45, ale za to już nie fruwał, ale potem w sumie już znowu z 23 - jak zwykle pozostaje więc kwestia "kto pokryje Jordana").
Dobre, a teraz o co dzisiaj chodzi. Dostaliśmy fotki z Katowic od kolegi Wojciecha. Kolega dał nam wolną rękę, jak chodzi o pierdolenie wstępne, więc wykorzystamy to miejsce na relację z naszego ostatniego pobytu w Katowicach. Zapraszamy.

Ostukawszy się ze podróży zwidem kreślonej, stopy postawilim na Śląsku. Należało teraz odszukać resztę biesiadników, a jeden z nich w piwnicy siedział, co rychło wykorzystaliśmy, żeby się ochłodzić, po czym ruszyliśmy na zaplanowane miejsce.
Po zakupie kaszkietu oraz trunków rozmaitych, oczom naszym ukazały się kolumny ludzi, co nie zwiastowało absolutnie niczego dobrego. Decyzja zapadła. Należało wypić piwo.
Wiedzieliśmy, że jak ustawimy się w tym jelitku, to gówno z tego będzie, a jak czas pokazał, to wręcz prawie do dupyśmy trafili, bo jakieś tam ustalenia trwały aż trzy godziny. No ale udało się.
Jak na mężczyzn przytało, postawiliśmy domek, pomijając przy tym pierdoły związane z synami i drzewami, a następnie ruszyliśmy się bęcwalić z premedytacją.
Dotrwaliśmy do końca dnia, ale jak na scenie był ten śmieszny, łysy oraz obły pan w za małej koszulce, to gąbki już nas prawie wsiąknęły, na szczęście z odsieczą przybył bigos.
Powróciliśmy do domku, chociaż była to podróż pełna trwóg oraz różnych tam takich. Otóż nasza załoga dość się podzieliła, jeden poszedł się, za przeproszeniem, wylać, inny prosto na spoczynek i tak dalej.
Zamęt wprowadziła rozmowa telefoniczna, z której wynikało, że ktoś, pod naszą nieobecność, nas odwiedził i dobrodusznie zaopiekował się naszymi rzeczami. Czas jednak pokazał, że na szczęście była to nieprawda - jedynie jeden z naszych ludzi - w leciutkim amoku - zaszedł był do cudzego mieszkania i podniósł larum. Przynajmniej z czkawki się wyleczył.
No. Słońce nie pozwoliło nam spać do tych godzin, do których byśmy sobie wymarzyli, więc decyzja zapadła - ruszamy na żer, żeby się nażreć, a przy okazji ożreć się nieco. Oraz umyć.
Tutaj spotkała nas niemiła niespodzianka - kolejne jelitko ustawione wzdłuż szaletów, a ujście mające pod prysznicem. Skubane realia - pomyśleliśmy. Nauczenie latami doświadczeń postanowiliśmy ominąć jelitko i udać się do marketu budowlanego. Jednak tutaj spotkała nas kolejna niemiła niespodzianka - stał tam pan, który powiedział, że nie wejdziemy do punktu sanitarnego, gdyż jest on wyłącznie dla klientów. No to już koniec.
Na szczęście resztką sił wpadliśmy na pomysł, z westernu wzięty, żeby zaaranżować prysznic przy użyciu konewki. Zakupy udane. Kąpiel ostatecznie odbyła się jeszcze bardziej westernowo, bo wykorzystano w tym celu jezioro. Oprócz tego zapłaciliśmy przelewem za upływ czasu, po czym udaliśmy się na biesiadę.
Prawdziwą rewolucją tego dnia było odkrycie, że poza ogólnodostępnym szynkiem (do którego dało się odczuć wstręt, z racji skojarzeń z moczem, które budziło serwowane tam piwo opakowane w papier) można skorzystać z pobliskiego, mocno ocienionego miejsca, zaopatrzonego w puszki i butelki. Zabawa była przednia. Do późnej nocy.
Trzeci dzień początkowo upływał pod znakiem wcześniej wypracowanego schematu - żer, jezioro (chociaż tego dnia wykorzystano konewkę i spisała się na medal), potem zacienione miejsce z puszkami i wio na festyn, tyle że miało miejsce wiele fantastycznych spotkań towarzyskich, spośród których należy wyróżnić to zwieńczone rozgrywkami piłkarskimi, które otwarły załogę na wiele nowych twarzy.
Trzeba również zasygnalizować późnonocną niemożność do działania spowodowaną już prawdopodobnie wszystkim - sprowadziło się to do utrudnień przy próbie rozłożenia leżaka podczas seansu, tyle że o tym mieliśmy już nigdy nie rozmawiać.

A teraz zdjęcia od Wojtka. Dzięki, Wojtku.

Katowice, ul. Bankowa, 16.07.2013

Dodaj napisKatowice, ul. Bankowa, 16.07.2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz