30 października 2012

To już nie są przelewki.

Moi drodzy, ostatnio po raz kolejny świat pokazał, że nasza misja jest dokładnie tym, o co chodzi. Działalnością Kulturalno Oświatową. No bo tak.
Pewnego dnia przedwczoraj nasz Wódz Naczelny udał się obcować ze sztuką i kulturą. Wziął zjadł śniadanie, wypił kawę, podsumował sobie poprzedni wieczór spędzony przy dźwiękach polskiego rapu i poszedł do Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie. No i oczywistością jest że generalnie nie wiadomo, o co chodzi współczesnym artystom, ale nawet, jeżeli coś jest strasznie beznadziejne i pies by tego nie obszczał, to z całą pewnością ma to ogromną wartość i niesie ze sobą wielki ładunek emocjonalny. Wiadomo.
Przykład? Otóż z sufitu lała się woda do wiaderek. Jak łatwo się domyślić, po to, żeby ktoś się nie wywalił na rozlanej wodzie. Kiedy zauważyliśmy ludzi rozważających, czy nie jest to przypadkiem instalacja i czy nie warto by wyrazić swojego zachwytu - zwątpiliśmy. Owszem, była to instalacja, ale wod-kan, lub na przykład klimatyzator. Była to instalacja niesprawna.
Otóż nie mamy zamiaru opisywać eksponatów, które tam oglądaliśmy, bo istnieje ryzyko obrazy. Chcieliśmy już w tym momencie powiedzieć, o co nam chodzi. Bo była tam taka ściana, część wystawy, na której ludzie mogli naklejać, co im w głowie siedzi, albo co mają w kieszeniach. Były więc tam bilety, papierosy, podpaski, paragony i tak dalej, i tak dalej.

Było tam też to:

Kraków,  MOCAK, ul. Lipowa 4, 28.10.2011
Bol w Muzeum Sztuki Współczesnej i to nie jest nasza sprawka. Pięknie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz